Wiecie, że każdego roku w czasopismach naukowych publikowanych jest około 2,5 miliona artykułów1? To prawie 7 tysięcy publikacji dziennie! Natomiast sumaryczna liczba opublikowanych artykułów już w 2009 roku przekroczyła 50 milionów2. Nawet po zawężeniu do swojej własnej dziedziny, wciąż jest co czytać…

Jak w takim razie działać, żeby być na bieżąco z tym, co dzieje się w branży, i równocześnie po pierwsze nie poświęcać na to milionów godzin, a po drugie nie trafiać w kółko na te same rzeczy? U mnie to umiejętność, nad którą cały czas pracuję, chociaż do tej pory udało mi się znaleźć kilka sposobów, którymi zdecydowanie mogę się podzielić. Zapraszam więc dziś na kolejny artykuł w kategorii PhD.

1. Regularne przeglądy

Sprawdzanie spisów treści czasopism, w których najczęściej pojawiają się czytane przeze mnie publikacje, było takim pierwszym podejściem do ogarniania tego tematu. Średnio raz na tydzień lub dwa przeglądałam spisy artykułów w nowych numerach czasopism i wybierałam te, które chcę w najbliższym czasie przeczytać, oraz te, które mogą się przydać na później. System działał, chociaż wymagał sporo czasu i pilnowania regularności. Zdecydowanie nie będzie jednak tym, który chcę dzisiaj polecić. Największy minus? W ten sposób nie znajdę publikacji w temacie, który mnie interesuje, a które pojawią się w innych czasopismach niż te regularnie przeglądane.

2. Aplikacja „Research Highlights”

Drugą próbą było korzystanie z aplikacji moblinej wydanej przez Elsevier – „Research Highlights. Jej największą zaletą jest fakt, że w feedzie pojawiają się artykuły wybrane przeze mnie wg trzech kategorii: słów kluczowych, czasopism i autorów. Dzięki temu mogę na bieżąco dostawać informację o wszystkich nowych artykułach opublikowanych w czasopismach 1, 2 i 3, do tego o pracach, w których wśród słów kluczowych znalazły się słowa X i Y, i dodatkowo wszystkie artykuły opublikowane gdziekolwiek przez autorów A i B. Całkiem przyjemne połączenie, prawda? Daje świetne możliwości naprawdę dobrego dopasowania tego, co do mnie ostatecznie trafia i świadomość, że prawdopodobnie niewiele jest rzeczy, które pomijam. Autorzy chwalą się bazą ponad 20,000 czasopism. Korzystam z niej nie żeby czytać artykuły, tylko żeby szybko przejrzeć tytuły i abstrakty nowości i zapisać te do dokładniejszego przejrzenia później.

Aplikacja jest strasznie prosta w obsłudze i dostępne opcje ma zminimalizowane do absolutnego minimum. Nie da się w niej zrobić zupełnie nic więcej, niż po prostu przejrzeć listę i wybrać z niej niektóre tytuły (te wybrane można udostępnić w Social Media, przesłać mailem do siebie lub poinformować znajomych. Tyle, kropka.).

Jakie ma wady? Przynajmniej w mojej branży, wyszukiwanie wg autorów sprawdza się w niej jakoś średnio – nie dostaję informacji o wszystkich ich publikacjach. Jest możliwe korzystanie z kombinacji słów kluczowych z AND czy OR, brakuje natomiast opcji NOT (typu słowa X i Y ale bez Z). Poza tym, przede wszystkim, trzeba ją włączyć. Jest osobną aplikacją, z której nie skorzystamy w żadnym innym celu, więc przyniesie pożytek tylko przy regularnym korzystaniu. I to jest dla mnie powód, przez który zaczęłam korzystać przede wszystkim z rozwiązania nr 3.

3. Duet Feedly i Pocket…

feedly pocket

Aplikacje Feedly i Pocket to dwie znane już od dłuższego czasu marki – pierwsza jest czytnikiem RSS, a druga pozwala na zachowywanie wszystkiego, co znajdziemy w internecie, do przeczytania na później. Feedly ma bardzo dobrą aplikację mobilną – czytelną, a równocześnie ze sporą liczbą możliwości. Do tego dochodzi w zestawie aplikacja webowa. Pocket natomiast to zestaw aplikacji mobilnej, strony internetowej i wtyczek do wszystkich znanych przeglądarek. Poza tym są świetnie zgrane – jeżeli coś pojawia się w feedzie Feedly, wystarczy przytrzymać tytuł dłużej, żeby automatycznie został zapisany do Pocket. Jak taki system działa u mnie i dlaczego sprawdza się najlepiej?

Przede wszystkim, korzystam z feedly do czytania wszystkich treści, które pojawiają się w necie (na różnych stronach) z mniejszą lub większą regularnością. W to wchodzą: portale z informacjami z branży; blogi, które lubię; strony, na których nowe informacje szybko tracą ważność – z ofertami tańszych lotów czy innych promocji, z których zdarza mi się korzystać, no i strony czasopism, na których umieszczane są informacje o nowych artykułach (przede wszystkim z Science Direct, mają automatyczne RSSy dla wszystkich czasopism). Feedly sprawdza się w tramwajach, czekając na przystanku czy w kolejce, w wolnych chwilach wieczorami, kiedy mam ochotę przejrzeć co nowego i przeczytać coś krótkiego. Korzystam z niego dość często i raczej każdego dnia, także zintegrowanie nowych artykułów naukowych z relacjami z podróży albo nowymi zdjęciami NASA i innymi tematami, które lubię, sprawia że ich przeglądanie dzieje się jakby mimochodem, bez obciążenia typu: „już wieczór, a ja znowu robię coś do pracy” lub przeciwnie: „nie włączyłam appki z publikacjami już od tygodni i teraz nigdy się przez nie wszystkie nie przekopię”. Atutem jest to, że błyskawicznie zapisuję sobie te interesujące do Pocketa (z opcją dodania własnych tagów przy zapisie), którego z kolei przeglądam na uczelni – gdy już mam dostęp do pełnych treści w Sciece Direct. Ten sposób jest aktualnie moim ulubionym na bycie na bieżąco z tym co pojawia się w wybranych czasopismach.

Największym plusem tego sposobu jest włączenie przeglądu artykułów w mój normalny, standardowy system przeglądania treści w sieci. Minusem jest to, co i w punkcie pierwszym, i w czym przewagę ma appka Research Highlights – nie znajdę tutaj artykułów wg autorów czy słów kluczowych. Z tego powodu do punktu trzeciego dopisuję jeszcze jeden portal – Researchgate.

… plus Researchgate

Lubiany lub nie, traktowany jako czyste źródło informacji lub jako sposób własnej promocji i nawiązywania kontaktów, Researchgate zaistniał już na dobre w świadomości środowiska naukowego. Z ciekawostek: portal został założony w 2008 przez Ijad Madisch, który pracował nad nim w Hanowerze. Czyli o ResearchGate piszę z właściwego miejsca ;)

Dzięki niemu mogę dodatkowo śledzić to, co dodają obserwowani przeze mnie naukowcy – informację o nowych publikacjach mogę dostawać na mail lub logować się co jakiś czas i przeglądać nowości. Jest to jakiś sposób na uzupełnienie zestawu z punktu 3.

Co dalej?

W dalszym ciągu szukam sobie sposobów optymalizowania przeglądu nowości w literaturze. Opisane sposoby są tymi, które do tej pory sprawdzają się u mnie najlepiej, mam nadzieję, że przydadzą się niektórym czytającym, ale zdecydowanie nie jest to jeszcze zamknięty temat. Stron internetowych czy aplikacji mających pomagać w przeszukiwaniu pojawiających się danych wciąż przybywa i pewnie z czasem pojawi się kolejna część tego wpisu. Z chęcią dowiem się też o Waszych pomysłach!

2 KOMENTARZE

  1. Nie korzystam z Academii, bo widzę, że w mojej branży RG jest bardziej popularny. Ciekawe porównanie bardziej dla nauk humanistycznych znajdziesz na blogu Warsztat Badacza: http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/porownanie-skutecznosci-promocji-repozytorium-acadamia-edu-researchgate-net/, chociaż jest z 2015 – w tym czasie Academia zmieniła też sporo, włącznie z wprowadzeniem wersji Premium. Nie wiem z jakiej dziedziny robisz doktorat, ale kierowałabym się właśnie liczbą artykułów jakie znajdziesz na obu serwisach w swojej działce, oraz tym czyje profile możesz na obu portalach śledzić, może dla Ciebie faktycznie Academia jest lepsza niż RG :)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here